Technologia 5G, czyli najnowszy standard komunikacji mobilnej, wzbudza tyleż zachwytów, co kontrowersji. Zwolennicy podnoszą argumenty, że transfer przyspieszy pięćdziesięcio-, a nawet stukrotnie, będzie można obsługiwać dzięki temu większą liczbę urządzeń, rozwinie się Internet Rzeczy, a droga do budowy inteligentnych miast stanie przed nami otworem.
Przeciwnicy technologii boją się przede wszystkim śmierci z napromieniowania i lękają się wpływu stacji bazowych/nadajników na nasz stan zdrowia. Problem polega na tym, że jeżeli chcemy mieć internet rozpuszczony w powietrzu, to na 5G przejść musimy. Raport Instytutu Łączności przygotowany dla Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji nie pozostawia żadnych złudzeń. Jeszcze 2-3 lata, i obecna konfiguracja sieci nie będzie w stanie obsłużyć prognozowanego ruchu. Musimy zwiększyć liczbę stacji bazowych i dodać nowe częstotliwości.
I będzie szybciej, nawet do 10 gigabitów na sekundę.
Jednak to nie o wadach i zaletach tej technologii chcę pisać, a o wdrożeniach. 5G nie wisi w powietrzu, i chociaż ma częściowo wykorzystywać infrastrukturę obsługującą łączność w standardzie 4G (czyli LTE), to trzeba będzie pójść na duże zakupy i dokupić dużo nadajników. Te duże zakupy zrobimy tylko u dużych producentów, którzy będą w stanie zaoferować sprawdzone, bezpieczne i niezawodne technologie.
“Bezpieczna technologia 5G będzie miała fundamentalne znaczenie zarówno dla dobrobytu, jak i bezpieczeństwa narodowego w niedalekiej przyszłości i zaoferuje ogromny wachlarz nowych zastosowań, w tym kluczowych usług publicznych”. Ponadto “zwiększona ilość danych w sieciach 5G jeszcze bardziej sprzęgnie gospodarki wszystkich krajów, oraz ułatwi transgraniczne usługi i handel”.
Z tego właśnie powodu “ochrona tych sieci łączności przed zakłóceniami czy manipulacją oraz zapewnienie prywatności i indywidualnych swobód obywatelom, ma zasadnicze znaczenie”.
W związku z tym wszystkim, Polska i Stany Zjednoczone podpisały Wspólną Deklarację na temat 5G. Z niej właśnie pochodzą wszystkie powyższe zdania w cudzysłowach. W Deklaracji możemy również przeczytać, że sieć 5G trzeba tworzyć na bazie wolnej i uczciwej konkurencji oraz przejrzystości rządów prawa. W związku z tym będziemy uważnie oceniać producentów komponentów i oprogramowania, a także musimy dopilnować tego, żeby w naszej sieci uczestniczyli jedynie zaufani i niezawodni dostawcy. Pozwoli to uchronić je przed nieuprawnionym dostępem lub zakłócaniem.
Żeby nikt nie miał wątpliwości, że niektórych firm u siebie nie chcemy, w trzech punktach wymieniono niezbędne cechy, jakimi powinien kierować się każdy, kto będzie wnikliwie oceniał dostawców:
1. Czy dostawca jest kontrolowany przez obcy rząd bez możliwości odwołania się do niezawisłego sądu;
2. Czy dostawca ma przejrzystą strukturę własności; oraz
3. Czy dostawca, w swojej historii, wykazywał się etycznym postępowaniem korporacyjnym oraz, czy podlega on porządkowi prawnemu, w który zapewnia przejrzystość działalności firm [pisownia oryginalna].
Jeżeli zechcemy zastosować się do tej Deklaracji, wszystko wskazuje na to, że wycięliśmy całkiem sporą grupę potencjalnych dostawców z kierunków innych niż zachodnie. Rozumiem potrzebę zapewnienia bezpieczeństwa teleinformatycznego kraju. Dlatego mam nadzieję, że nad tymi kryteriami, zamiast polityków popracuje ktoś, kto się na tym temacie zna. Bo miało być bezpiecznie a na razie jest bardzo wybiórczo.
Sprawę skomentował również Łukasz Pawłowski.