Centrum im. Adama Smitha, jak co roku, opublikowało tuż przed Dniem Dziecka raport “Koszty wychowania dzieci 2019”. Możemy w nim znaleźć wiele ciekawych informacji, którymi się tutaj podzielę.
Zanim podam konkretne kwoty, zastanówcie się przez chwilę, ile może kosztować wychowanie dziecka od jego narodzin do pełnoletniości. Jeżeli wasze szacunki nie przekraczają 50 tys. złotych, to jesteście w mniejszości - na tyle ocenia je tylko 7 proc. ankietowanych. Jeżeli uznaliście, że więcej niż 250 tys. złotych, jesteście z kolei w większości, ale przesadziliście - taką kwotę zadeklarowało w badaniu 21 proc. ankietowanych i przewyższa ona szacowane koszty wychowania dziecka. Poniżej szczegółowy wykres.
Jak szacujesz ile kosztuje w Polsce wychowanie dziecka do osiągnięcia przez niego pełnoletniości
Dane: Centrum im. Adama Smitha, opracowanie własne
Według Centrum, koszt wychowania jednego dziecka mieści się w przedziale od 200 do 225 tys. złotych. Daje to średnio rocznie od 11 do 12,5 tys. zł. Za te pieniądze możemy sobie kupić kawalerkę o powierzchni 35m2 na Białołęce (przykładowa oferta z portalu Domiporta). Rok wcześniej dziecko można było odchować za 190-210 tys. zł. Czyli taka mniejsza kawalerka.
W przypadku dwójki dzieci taki koszt jest oczywiście wyższy i wynosi od 370 do 400 tys. zł. To już równowartość 50m2 w Wilanowie. W 2018 roku wydatki te mieściły się w przedziale 350-385 tys. zł.
Czy ankietowani mają problem z ponoszeniem takich wydatków? Oczywiście, że nie - 68 proc. deklaruje, że takie koszty warto ponosić jak najbardziej, nawet jeżeli stanowią poważne obciążenie dla budżetu rodzin. Bardziej ciekawi mnie jednak lewa strona wykresu i kim są ci ankietowani?
Jaka jest Twoja opinia na temat kosztów wychowywania dzieci w Polsce?
Dane: Centrum im. Adama Smitha, opracowanie własne
Wydatki na dziecko to poważna składowa budżetu domowego; stanowią jego 15 do 30 proc. i zmieniają się w tym przedziale w zależności od liczby dzieci, ich wieku i etapu edukacji.
Dlaczego koszty utrzymania dzieci rosną? Składają się na to dwie przyczyny. Po pierwsze rosną koszty życia w Polsce, które między rokiem 2015 a 2018 zwiększyły się o około 61 proc. Przy czym tutaj mam pewne wątpliwości co do przyjętych przez badaczy wyliczeń. W raporcie “Portfel statystycznego Polaka” czytamy, że w 2018 roku statystyczne gospodarstwo domowe miało co miesiąc do uregulowania zobowiązania na kwotę 1572 zł. W 2015 roku było to 976 zł. Ta różnica to właśnie 61 proc.I miałbym z tymi obliczeniami zdecydowanie mniejszy problem, gdyby te kwoty były jakoś policzone a nie zadeklarowane przez badanych.
Drugi powód to oczywiście program Rodzina 500 plus, który pozwolił jego beneficjentom na zwiększenie wydatków na dzieci.
I do tej pory wszystko się zgadza. Natomiast w dalszej części raportu zaczynają się dziać rzeczy dziwne i dziwniejsze. Transfery z budżetu w ramach 500+ w roku 2018 wyniosły ok. 21 mld złotych. W tym samym czasie roczna kwota podatku VAT płacona przy okazji wydatków na wszystkie dzieci w Polsce, według szacunków Centrum im. A. Smitha, to ok. 10,5 mld zł.
I jaki z tego wniosek znajdujemy w raporcie? Ano że podatek VAT od wydatków poniesionych na dzieci zabiera ok. 50 proc. wartości 500+. Co oznacza, że w przypadku rodziny z dwójką dzieci, pobierającej świadczenie na jedno z nich, i w której średnie wydatki na osobę są nieco wyższe, całość świadczenia “wydaje” na VAT. Tutaj metodologia tych wyliczeń nie trzyma się kupy tak bardzo, że nic dziwnego, że prowadzi do tak kuriozalnych wniosków.
Program 500+ nie dotyczy wszystkich dzieci. Ale już VAT płacony w cenie produktów i usług dla dzieci, jest liczony w raporcie od wszystkich, nawet tych, na które 500 złotych nie jest pobierane. Dlaczego więc analitycy z Centrum im. A. Smitha wysnuwają takie wnioski, zwłaszcza, że w pewnym momencie dość przytomnie zauważają to, co napisałem powyżej? Nie wiem i nie rozumiem.
Przyjmijmy na moment tę karkołomną argumentację i przyjrzyjmy się, jakie według specjalistów z Centrum, istnieją lepsze sposoby na dobrobyt i większą dzietność.
Oczywiście nie mogło zabraknąć historii o nadmiernie fiskalnym państwie. Otóż najlepszą polityką rodzinną jest powszechnie dostępna i dobrze płatna praca. Ja bym do tego dorzucił zdrowie, szczęście, pomyślność i pizzę hawajską dla każdego. Jak osiągnąć ten arkadyjski stan powszechnej, dobrze płatnej pracy? Ano przez obniżenie jej kosztów pozapłacowych. To nic, że są one jedne z najniższych w Unii Europejskiej, obniżajmy je jeszcze bardziej, dobrobyt na pewno zacznie skapywać na pracowników a sensownej emerytury i opieki zdrowotnej przecież nikt nie potrzebuje.
Oczywiście gdy osiągniemy idealny stan pełnego, dobrze płatnego zatrudnienia, program 500+ nie będzie miał sensu i politykę rodzinną będziemy skutecznie realizować przez redukcję opodatkowania pracy rodzin oraz ich konsumpcji.
A potem zaczniemy prywatyzować szkoły.
Jeszcze więcej na ten temat dowiecie się z dyskusji, jaką odbyłem z redaktorem naczelnym naszego portalu, Marcinem Dobrowolskim. Serdecznie zapraszam.