Hakerzy to tajemniczy mieszkańcy dark webu - sporego wycinka sieci dostępnego nielicznym. Kradną tożsamość, dane, kasę. Potrafią sparaliżować systemy największych i - zdawać by się mogło - najpilniej strzeżonych instytucji na świecie. Ale niektóre ich ataki są bardziej spektakularne od innych, a ich skala pokazuje, jaką rzeczywistą władzę mają hakerzy. Przedstawię Wam 5 akcji, które naprawdę mnie zaskoczyły. Na pierwszy ogień idą północnokoreańscy hakerzy, którzy uwzięli się na średnio zabawną komedię "The Interview".
Ataki hakerskie należą do najbardziej niebezpiecznych internetowych przestępstw. Zapewnienie cyberbezpieczeństwa stało się największym wyzwaniem XXI wieku, bo to właśnie do sieci przenosi się przestępczość. Skala szkód, jakie można dziś wyrządzić przy pomocy jednego komputera i jednego sprawnego hakera znacznie przerasta możliwości, które miała do niedawna zorganizowana przestępczość działająca w realu.
Hakerzy działają dziś pojedynczo, w grupach, dla zysku, dla beki, w akcie zemsty na znienawidzonym świecie korporacji czy w szczytnym ich zdaniem celu - jak Aaron Swartz, genialny nastolatek, który chciał udostępnić światu całą wiedzę ukrytą w uniwersyteckich bibliotekach. Coraz częściej pracują też na zlecenie największych państw świata jako współcześni szpiedzy.
To co wiemy o atakach, to prawdopodobnie wierzchołek góry lodowej. Ani firmom, ani instytucjom nie na rękę jest nagłaśnianie informacji o włamach. Grozi to zszarganiem reputacji oraz - co w tym wypadku najważniejsze - utratą zaufania klientów i obywateli, których dane przechowują.
Korea Północna kontra Hollywood
Cenzura prewencyjna to skromne wytłumaczenie tego, co przydarzyło się twórcom filmu "The Interview". Z założenia miała to być komedia oparta na historii dwóch amerykańskich dziennikarzy na co dzień prowadzących rozrywkowy program telewizyjny. Pewnego dnia odzywa się do nich niecodzienny fan - przywódca Korei Północnej Kim Dzong Un, który chce wystąpić jako gość w ich programie. W trakcie przygotowań do wywiadu zostają jednak zwerbowani przez CIA, które chce wykorzystać okazję, żeby przeprowadzić zamach na północnokoreańskiego władcę.
Premierę filmu zaplanowano na sierpień 2014 roku.
Na odzew nie trzeba było długo czekać : w czerwcu 2014 roku Korea Północna zaczęła straszyć Stany Zjednoczone, że podejmie odpowiednie kroki, jeśli Columbia Pictures zdecyduje się wypuścić film. Studio przełożyło premierę na grudzień i przemontowało film, łagodząc filmowy wizerunek północnokoreańskiego przywódcy.
24 listopada 2014 roku na ekranach pracowników wytwórni Sony Pictures (właściciela Columbia Pictures) pojawił się komunikat wysłany przez tajemniczą grupę "Guardians of Peace" domagającą się odstąpienia od produkcji "The Interview". Wraz z żądaniem grupa ujawniła część prywatnych danych pracowników Sony Pictures oraz zapowiedziała, że posiada nie tylko informacje o pracownikach, ale też dane ich najbliższych. Do grudnia 2014 osiem razy wykradzione z serwerów Sony dane "wyciekały" do sieci. Wraz z żądaniami odstąpienia od premiery filmu, "strażnicy pokoju" wysyłali też pogróżki, w tym zapowiedzi ataków na kina, w których będzie wyświetlany film.
Pod naciskiem hakerów film ukazał się w wersji znacznie okrojonej. Nowojorska premiera - w obliczu zapowiedzi ataku terrorystycznego - została odwołana. Wiele kin odmówiło wyświetlenia komedii ze względów bezpieczeństwa.
"The interview" nie zebrał co prawda piorunujących recenzji, ale Sony zarobiło na nim na czysto ponad 8 mln dolarów, m.in. dzięki udostępnieniu filmu w sieci (to wciąż najbardziej udana cyfrowa premiera). Kasa jednak na koniec średnio się wytwórni zgadzała, bo mówi się, że wydała ok. 15 mln dolarów na usunięcie skutków hakerskich ataków i uszczelnienie systemu informatycznego.
FBI jednoznacznie połączyło kradzież danych wytwórni i pogróżki wysyłane przez grupę "Warriors of Peace" z działaniami władz Korei Północnej. Te jednak nigdy nie przyznały się do zlecenia ataków.
W kolejnym odcinku: Programista, który ograł Wall Street